Gotowych rozwiązań nie ma, szukamy ich sami

Powiedzieć, że ostatnie lata przynoszą branży ciepłowniczej kolejne wyzwania, to nic nie powiedzieć. Na dodatek ostatnie miesiące postawiły na głowie rzeczywistość, w której działa ten sektor energetyki. Miejska Energetyka Cieplna w Koszalinie nie jest tu wyjątkiem. Tak jak pozostałe spółki ciepłownicze musi mierzyć się z niespotykanymi dotąd zagrożeniami i szukać rozwiązań. A te bardzo często trzeba dopiero wynaleźć. – I to w każdym zakresie: finansowym, technologicznym, czy nawet logistycznym. Jak do tej pory radzimy sobie z tym całkiem nieźle – mówi Robert Mania, prezes zarządu MEC w Koszalinie.

Do niedawna sytuacja branży była w miarę przewidywalna. Wiadomo było, że ciepłownie muszą odejść od węgla. Podobnie jak to, że z roku na rok węgiel będzie droższy, tak jak i uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. – Żeby było jasne, ta przewidywalność była umowna, bo dotyczyła tylko wieloletnich trendów, zarysu przyszłości. Wciąż nieprzewidywalne były ceny węgla i uprawnień do emisji. Zwłaszcza te ostatnie, podlegające takim samym regułom, jak każde notowane na giełdzie papiery wartościowe, potrafiły lawinowo podrożeć – mówi Robert Mania, szef MEC w Koszalinie. Jeśli dodamy do tego brak dostępu do zewnętrznych funduszy dla takich firm jak MEC – a tych jest w Polsce większość – otrzymamy zarys sytuacji, w jakiej działała branża. 

 

Pandemia mówi „sprawdzam” 

 Wybuch pandemii wszystko utrudnił. Okazało się, że trzeba tworzyć procedury i scenariusze na wypadek nie tylko zachorowań pracowników, ale i sytuacji, w której nie będzie komu obsługiwać ciepłowni – mogło więc stać się to, co do tej pory wydawałoby się niemożliwe. W MEC zapadła również decyzja, że firma nie rezygnuje z żadnej inwestycji, ale będzie je prowadziła w ostrym reżimie sanitarnym. Opłaciło się. Oba pandemiczne lata spółka zakończyła z wypracowanym przyzwoitym zyskiem, co akurat w ostatnich latach nie było w branży regułą. 

W pandemii dokończono dwie najważniejsze dla MEC inwestycje technologiczne ostatnich lat: system odpylania workowego z odsiarczaniem dla pracujących w obu ciepłowniach firmy kotłów węglowych i zapewniający spełnienie wszelkich unijnych standardów do 2030 roku oraz przebudowę kotła węglowego na gazowy, co można uznać za początek rewolucji ekologicznej w MEC. Jeśli dodamy do tego rekordową kwotę na inwestycje, w tym na podłączenia nowych odbiorców do miejskiej sieci ciepłowniczej, to można śmiało ocenić, że z tych perturbacji firma wyszła obronną ręką, na dodatek wspomagając instytucje zaangażowane w walkę z pandemią.  

 

Jedyny taki w Polsce 

 Przebudowa kotła węglowego na gazowy to początek rewolucji ekologicznej w MEC. I drugie, a pod względem zastosowanych rozwiązań pierwsze takie przedsięwzięcie w Polsce. Kocioł typu WR-25, jeden z największych wykorzystywanych w Koszalinie, wcześniej został zmodernizowany przy zastosowaniu technologii ścian szczelnych. Po konwersji zyskał większą moc, ponieważ w miejsce rusztu węglowego zbudowano dodatkową część ciśnieniową. Już wstępny rozruch pokazał, że wszystko udało się znakomicie, a spółka zyskała niezwykle wydajny i elastyczny kocioł. Działają w nim dwa ogromne palniki gazowe, które razem z innymi rozwiązaniami zapewniają urządzeniu moc na tyle dużą, że mogłoby zapewnić około 50% całej produkcji ciepła. Przede wszystkim jednak podczas spalania gazu emitowane jest o połowę mniej dwutlenku węgla, niż przy spalaniu węgla. Nie ma też odpadów w postaci pyłów i żużlu. Zyski wydają się więc być oczywiste.  

 

Ekonomia wchodzi na scenę 

Krótko po zakończeniu przebudowy kotła, doszło jednak do drastycznych podwyżek cen gazu dla przedsiębiorstw, w tym również dla energetyki cieplnej. Gaz, który miał być dla ciepłownictwa paliwem przejściowym między węglem a energią ze źródeł odnawialnych, stał się jeszcze droższym rozwiązaniem, niż węgiel. – Do niedawna mówiliśmy w branży, że ceny węgla i uprawnień do emisji oszalały, ale ceny gazu niestety do tego duetu dołączyły – mówi prezes MEC. – Znaleźliśmy się więc kolejny raz w sytuacji zaskakującej, której nikt w branży nie był w stanie przewidzieć. Przecież przez lata mówiło się, że kierunek zmian jest taki: odchodzimy od węgla na rzecz gazu, po czym również rezygnujemy z gazu jako paliwa kopalnego na rzecz odnawialnych źródeł energii. Tymczasem ceny gazu wzrosły tak gwałtownie, że – mając przecież doskonale działający kocioł gazowy – nie korzystamy z niego, bo to byłoby finansowo zabójcze.  

 

Wojna 

 Tragedia Ukrainy położyła głęboki cień na rzeczywistości, którą znamy. Firmy ciepłownicze jak wiele innych zaangażowały się w pomoc dla naszych sąsiadów. MEC przekazała generatory prądu, łóżka polowe i śpiwory, które razem z innymi darami trafiły do organizowanego przez koszaliński samorząd transportu dla Iwano-Frankiwska, miasta partnerskiego Koszalina.  

Wojna przyniosła kolejne kłopoty dla branży, tym razem związane z załamaniem rynku węgla. – Nie ma w tym grama przesady. Systemy dostaw załamały się. Przed wojną były już kłopoty z dostawami z Białorusi, ale po wybuchu wojny to już było prawdziwe tąpnięcie. W wielu firmach ciepłowniczych brakowało opału. Przecież to sytuacja nie do pomyślenia. My na szczęście dysponowaliśmy odpowiednimi zapasami, ale nie ukrywam, że przeżyliśmy nerwowe chwile. I przeżywamy nadal, bo ceny węgla na rynkach światowych w ciągu kilku zaledwie tygodni z 800 – 900 zł za tonę skoczyły do 1.900 złotych. 

 

Rozwiązania? Szukamy sami 

 Co więc robić? – Mamy obecnie taką sytuację: dobre podstawy w postaci stabilnej firmy, działającej w kompletnie nieprzewidywalnej rzeczywistości, która co rusz zaskakuje całą branżę – mówi Robert Mania. – Dlatego odpowiadając na pytanie „co robić?”, powiem że nie poddawać się. Tak, gaz jest niesamowicie drogi, węgiel również. Co gorsza, tego drugiego paliwa dramatycznie brakuje na rynku. Pozostaje ucieczka do przodu, przyspieszenie działań związanych z całkowitym odejściem od spalania węgla. Jeszcze półtora roku temu planowaliśmy tego dokonać do 2030 roku, ale w obecnej sytuacji będziemy wszystkimi siłami dążyć, aby to nastąpiło do końca 2025.  

Dlatego firma rozpatruje każde dostępne rozwiązanie: budowę kotłów biomasowych, farm fotowoltaicznych, kogeneracji gazowej, pomp ciepła czy akumulatorów ciepła. Do tego nowoczesne systemy zarządzania firmą, by jeszcze sprawniej działać. – Tak naprawdę szukamy sami nowych rozwiązań technologicznych. Dlaczego? Bo one jeszcze nie istnieją. Mam tu na myśli choćby przebudowę kotłów węglowych na biomasowe, czego nikt w Polsce jeszcze nie przeprowadził. Biorąc pod uwagę, że kotłów węglowych typu WR jest w Polsce około tysiąca, jest nad czym pracować. I my bardzo intensywnie nad tym pracujemy – dodaje Robert Mania. 

 

Konsekwentna polityka samorządu 

 Zamierzenia te wpisują się w politykę miasta. – Mamy świadomość, że bez spójnego i konsekwentnego reagowania na zmiany klimatyczne nie będzie można ze spokojem patrzeć w przyszłość. I nie mówię teraz o jakichś spektakularnych kataklizmach, ale o zaspokojeniu podstawowych potrzeb naszych mieszkańców, a takimi bez wątpienia jest zaopatrzenie w ciepło i ciepłą wodę. Wojna jeszcze tylko uwypukliła problemy, które możemy napotkać na drodze do bezemisyjnej gospodarki miejskiej i pokazała, że wiele procesów należy znacznie przyspieszyć – mówi Piotr Jedliński, prezydent Koszalina. Wyrazem tej polityki miasta było powołanie członka zarządu MEC, Adama Wyszomirskiego, na stanowisko Doradcy Prezydenta Koszalina ds. Klimatu i Nowoczesnej Gospodarki. To nowa funkcja, kluczowa w kwestii planowania i realizacji polityki klimatycznej i energetycznej Koszalina.

(fot. 1 – MEC Koszalin)

(fot. 2 – MEC Koszalin)

 

 

Wydania archiwalne